Joanna Szproch

Dziedzina: Fotografia Miasto rezydencji: Wrocław

Podczas trwającej dwa tygodnie rezydencji we Wrocławiu Joanna Szproch realizowała fotoedycję swojej książki. Jest to autorski projekt artystki, który tworzyła przez ostatnią dekadę we współpracy ze swoją muzą i przyjaciółką Patrycją (#smilefomedaddy). Celem wizyty była próba dobrania materiałów fotograficznych do kontekstu wizualnej podróży, którą fotografka odbyła pomiędzy Warszawą a Berlinem na przestrzeni wielu lat.

Joanna Szproch – artystka działająca w obszarze fotografii. Po ukończeniu Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi z dyplomem magistra sztuki w 2004 roku wróciła do Warszawy, gdzie pracowała nad międzynarodowymi projektami komercyjnymi i artystycznymi, rozwijając swój charakterystyczny styl. W 2012 roku przeniosła się do Berlina i przekierowała swoją praktykę na ścieżkę pełną autentyzmu i wolności od tradycji. Fotografuje zarówno dla magazynów drukowanych jak i projektantów, współpracuje z wieloma berlińskimi osobistościami artystycznymi. Z zeszłym roku wraz z Agatą Ciastoń i Mateuszem Czyczerskim współtworzyła projekt „CIAŁOŚĆ” realizowany w ramach  BERLIN_forum kultury_WROCŁAW zainicjowany przez Convivium Berlin e.V., Kulturzug / Pociąg do kultury, Strefę Kultury Wrocław przy współpracy z TIFF Center oraz GLOGAUair.

Artystka o projekcie #SMILEFOMEDADDY:

„Jest to historia o zrzucaniu kokonu, odkrywaniu i dojrzewaniu naszej kobiecości pełna niuansów i natężonych barw. Historia, opowiedziana za pomocą spontanicznie zaaranżowanych sytuacji, zrodzonych ze skojarzeń i metafor. Zawiera dużo intuicji i emocji, nie mająca na celu nikogo pouczać, a raczej rozbudzić fantazję i zachęcić do znalezienia w niej cząstki siebie.

Z Patrycją poznajemy się w momencie, gdy obie mamy przed sobą decyzję dalszej drogi. Ona stoi przed wyborem studiów, a ja zamieniam Warszawę na Berlin. Początkowo urzeka mnie swoją urodą, tym, że potrafi przed obiektywem zmieniać się jak kameleon. Jednak to nie jej powierzchowność daje mi natchnienie, które przeradza się wręcz w obsesję napędzającą tak długotrwałą kolaborację. Kiedy lepiej poznaję Patrycję, okazuje się, że nasze dziewczyńskie fantazje zbiegają się i możemy je wspólnie kreować. Ten proces to taka bajkoterapia, mierzenie się z własnym wstydem, odkrywaniem ciała. Świątynia zmysłów i seksualności, w której zawarte są wszystkie nasze podstawowe pragnienia i lęki. Jest tam nasza zdolność do poczucia wolności, do życia w zgodzie z samym sobą, w którym nie brak radości. Aby żyć w pełni, musimy dać sobie pozwolenie na pożądanie i/lub pragnienie. Dla wielu jest to często zakazane. Przeistaczamy się z królewien w świadome swej mocy i granic królowe życia.

Dociekam też, skąd się wzięła ta obsesja. Nie mam na to jasnej odpowiedzi, ale wiem, że sięga ona jeszcze mojego dzieciństwa. Moim głównym motorem od zawsze była ciekawość i zdolność obserwacji, a także wielka fantazja, którą, ograniczana przez normy, z wiekiem traciłam. Staram się ją odszukać, skonfrontować z mitami dzieciństwa, które mnie kształtowały, a potem gdzieś po drodze, podświadomie mną kierowały. Oswajam swoje demony i staram zamienić je w śmiejące się chochliki.”