23.02.2021 Wtorek

„Wrocławski Niezbędnik Kulturalny”: 5 pytań do… Arkadiusza Kątnego

Ostatniego dnia grudnia ubiegłego roku premierę miała kompozycja „Wrofonia” – stworzony przez Arkadiusza Kątnego utwór muzyczny zainspirowany sonosferą Wrocławia. „Niezbędnikowi” kompozytor opowiada o pracy nad tym i innymi projektami oraz o doświadczeniu tworzenia w pandemicznej izolacji.

WROFONIA, okładka

Arkadiusz Kątny, fot. Katarzyna Kątna

Grafika informująca o możliwości pobrania artykułu.

Artykuł dostępny również w formacie PDF 
Przeczytasz w 4 minuty

1. Jak i czym brzmi Wrocław?

Myślę, że dla każdej osoby brzmi inaczej. Brzmienie przestrzeni miejskiej to zjawisko, które jest w ciągłym ruchu. To aura dźwiękowa ma znaczny wpływ na percepcję danego miejsca. Warto zadać sobie pytanie: jak brzmi przestrzeń, w której żyję? Jakie dźwięki dziś słyszałam/em? Sonosfera czy audiosfera to całokształt zdarzeń audialnych występujących w danej przestrzeni – to zjawisko bardzo złożone i w większości niepowtarzalne. W pracy nad „Wrofonią” poszukiwałem zarówno brzmień ikonicznych dla Wrocławia (takich jak symboliczne „serce miasta” – dzwon zegarowy), jak i dźwięków, które występują poza zakresem słyszalnym, czyli poniżej 20 Hz i powyżej 20 kHz. Przestrzeń miejska kryje w sobie ogromną ilość inspirujących barw.

2. „Wrofonia” brzmi dźwiękami analogowymi i przetwarzanymi cyfrowo. Jak wyglądała praca nad tą kompozycją? W czym była podobna, a w czym zupełnie różna od tego, jak zazwyczaj pracuje Pan nad partyturą?

Pracę nad „Wrofonią” podzieliłem na trzy etapy: nagrania w przestrzeni miejskiej, selekcję brzmień i programowanie wirtualnych instrumentów oraz kompozycję i produkcję muzyczną. Elementem wspólnym jest powstanie idei – zawsze komponuję w wyobraźni, a pomysły zapisuję tradycyjnie ołówkiem na papierze nutowym. To, co różni kompozycję tradycyjną od elektroakustycznej, to możliwość stworzenia własnych brzmień od podstaw. Instrumenty tradycyjne to wspaniałe medium, jednak równie interesującym nośnikiem idei jest zespół instrumentów wirtualnych ujętych w formę kompozycji elektroakustycznej. Tworząc taki utwór, kompozytor staje się również wykonawcą –nagrywa, programuje i produkuje brzmieniowy świat utworu. To fascynujący proces.

3. Latem zeszłego roku opublikował Pan cykl edukacyjny „Cztery kolory roku”. Utworów o tytułach „Wiosna” czy „Jesień” trudno nie skojarzyć z opus magnum Vivaldiego – czy to klasyczne dzieło było dla Pana punktem odniesienia? Jakie były Pana strategie, jeśli chodzi o obrazowanie zjawisk przyrodniczych?

Cykl „Cztery kolory roku” otwiera nową przestrzeń w mojej twórczości. Są to utwory skomponowane z myślą o najmłodszych wykonawcach. Reprezentacja natury w muzyce wielkich kompozytorów, w tym arcydzieło Vivaldiego, stanowi dla mnie źródło inspiracji i wiedzy kompozytorskiej. Do tytułowych „kolorów roku” w moich miniaturach podchodzę inaczej – zarówno metaforycznie, jak i ilustracyjnie. To rodzaj impresji, wrażenia, wspomnienia. Każda z części zbudowana jest na innej strukturze rytmiczno-harmonicznej. „Wiosna” to dwie struktury wznoszące, „Lato” – struktury: wznosząca i opadająca, „Jesień” – dwie struktury opadające, „Zima” – opadająca i wznosząca. Cała forma w odniesieniu do procesów występujących w naturze stanowi zamkniętą pętlę, w której kolejne struktury – „kolory” – poddawane są płynnym przejściom na zasadzie gradientu.

4. Finał 2020 roku to dla Pana także obrona doktoratu na Akademii Muzycznej. Złożyła się na niego symfonia i rozprawa zainspirowane „nieskończonością w iluzjach wizualnych oraz audialnych”. O jakich iluzjach tu mowa?

W swojej twórczości staram się łączyć sztukę i naukę. III Symfonia to utwór na wielką orkiestrę, nawiązujący do świata iluzji i mechanizmów ich działania, które eksplorowałem w mojej pracy doktorskiej w celu stworzenia własnej, posiadającej cechy iluzoryczne, struktury i włączenia jej do muzyki symfonicznej. „Efekt niekończącej się siatki” zbudowałem w 2019 roku. W ogromnym skrócie: jest to konstrukcja, w której – w zależności od dystrybucji w przestrzeni brzmieniowej – ten sam materiał wykazuje różne doświadczenia słuchowe oraz posiada inne cechy temporalne. Efekt ten zainspirowany jest „Shepard Tone”, „Shepard-Risset Glissando”, jak również osiągnięciami Diany Deutsch, Lionela i Rogera Penrose’ów oraz sztuką Mauritsa Cornelisa Eschera.

5. Miniony rok był dla Pana niezwykle pracowity. Czy pandemiczne zamknięcie, samotność w czterech ścianach, może być dla działalności kompozytorskiej twórcze? Czy może odczuł Pan też negatywne skutki przymusowej izolacji i dystansu od publiczności?

W kontekście „Wrofonii”, w 2020 roku Wrocław brzmiał inaczej, ciszej – niektóre miesiące przywoływały wrażenie muzycznej pauzy. Mam nadzieję, że już niedługo brzmienie Wrocławia wypełni się brakującymi pasmami częstotliwości. Paradoksalnie, w codziennym życiu kompozytorów zmieniło się niewiele. Długimi miesiącami pracujemy w studiu nad ideą, partyturą czy produkcją utworu. Pandemia utrudniła możliwość prezentacji utworów na żywo w formie koncertowej, czego szczególnie mi brakuje. Myślę, że z doświadczenia pandemii wyjdziemy mądrzejsi i silniejsi, a kultura odrodzi się tak, jak odradzała się po wielu światowych kryzysach. Jestem przekonany, że sale koncertowe zapełnią się ponownie offline, a doświadczenie online zostanie z nami jako rozszerzenie widowni. Szukam wciąż odpowiedzi na jedno pytanie: kiedy?

Rozmawiał: Kuba Żary

Cały numer „Niezbędnika” do pobrania TUTAJ. 

Tagi:

Niezbędnik

- Czytaj także

Polecamy

Zobacz więcej