7.10.2021 Czwartek

Joanna Rajkowska – „W 2016 nie brzmiało to tak oczywiście jak teraz”

Narracja o niestabilności ludzkiej kultury, o ludzkiej relacji, o erozji ekosystemów, o przeczuwalnym końcu i kończeniu się, o kryzysie fundamentalnych wartości i o naszym przygnębieniu. I oczywiście – o bezradności.

Wersji audio tekstu posłuchasz tutaj:


 

Jest 23 sierpnia 2021 roku. 31 sierpnia roku 2016, czyli prawie 5 lat temu, zainicjowaliśmy projekt Trafostacja. Być może należałoby powiedzieć, że wzmocniliśmy istnienie starej trafostacji w sposób, który, paradoksalnie, rozpoczął jej unicestwienie.

Rzecz była i jest (i rzecz jasna – będzie) o erozji ekosystemów, o wielkim wymieraniu, o przeczuwalnym końcu i kończeniu się, o kryzysie fundamentalnych wartości i o naszym przygnębieniu. I oczywiście – o bezradności. W 2016 nie brzmiało to tak oczywiście, jak teraz.

Wiele z tego, co w ludzkich kategoriach jest końcem, w kategoriach pozaludzkich jest trwaniem: upartym, dynamicznym, trwaniem po prostu. Kiedy czytam o wymieraniu w epoce późnego permu, nie mogę wyobrazić sobie braku świadków. Ludzkich świadków: kogoś, kto widział, przeżył, zdał relację. Bo sama jestem świadkinią, staję się nią, kiedy o tym wymieraniu czytam.

250 milionów lat temu gatunki wymierały samotnie, ekosystemy implodowały bez refleksji, a łańcuchy pokarmowe były zrywane bez naszego przerażenia. Ta relacja, podstawowa relacja między nami a światem, przeżycia, przeżywania, bycia wobec, bycia wręcz poza sobą, a całkowicie w świecie, który kończy się na naszych oczach, jest bolesna. I kompulsywna. Chcemy wiedzieć, ile wyprodukowaliśmy CO₂ w tym roku. Chcemy widzieć palące się lasy i tlące się torfowiska. Obserwacja katastrofy wchodzi w zakres naszego prawa do informacji, ale jest też dramatyczną, często emocjonalną lub wręcz somatyczną potrzebą uczestnictwa w świecie i odpowiedzi światu. Często ta odpowiedź jest przerażeniem lub wyparciem. Wszystko to staje się częścią naszego bycia wobec, częścią naszej racji istnienia.

Trafostacja, oprócz tego, że jest domem dla dziesiątków tysięcy gatunków, jest też opowieścią o tej właśnie ludzkiej relacji. Jest pytaniem, czy koniec to koniec, również bez naszej świadomości. I to, że nie jest to koniec, nie jest wcale takie oczywiste.

Trafostacja przeżyje nas wszystkich, nie mamy co do tego żadnej wątpliwości. Będzie stać jak wyrzut lat 30., będących alegorią ludzkiej modernistycznej pychy; pychy, która została nam w spadku po oświeceniu. Czy będzie nawadniana, zasiewana, badana i kochana czy nie, ulegnie rozpadowi. Tak czy inaczej. Bez naszej pomocy lub z naszą ludzką pomocą. Obserwowanie jej końca jest jedynie fast-forwardem tego, co i tak dzieje się, choć dużo wolniej, wokół nas.  Ale czy jej rozpad będzie dalej rozpadem, jeśli już nikt nie będzie tego oglądał? Raczej będzie po prostu procesem.

Tak czy inaczej Trafo, jak posąg górujący nad pustym placem, będzie trwać i powolutku ulegać erozji. Podobno nie ma budynku, który jest w stanie przetrwać 1000 lat.

Od jakiegoś czasu – może właśnie od momentu, kiedy po raz pierwszy sama zmierzyłam się ze śmiertelną chorobą dziecka, czyli jakiegoś rodzaju końcem – prześladuje mnie myśl, że powinniśmy zadbać jako gatunek, który przeżywa, wpółumiera, o przekazanie wielu cennych osiągnięć innym gatunkom. Podzielić się, oddać. One prędzej czy później, w innej skali czasu i z inną inteligencją, będą ewolucyjnie gotowe do tego przejęcia. Lub – przyjęcia: wiedzy, instrumentów, doświadczeń, artefaktów, słowem – zdobyczy ludzkości. Sztuka, podobnie jak architektura, jest jedną z nich. To właśnie ona, architektura, powodująca niebywałe spustoszenie w środowisku, odciskająca gigantyczny ślad węglowy jest czymś, co należałoby zawczasu oddać. Nam już nie będzie potrzebna.

Nie będziemy mieszkać, nie będziemy też zużywać energii. Stacja transformatorowa, i tak zbędna, stanie się już kompletnie bezużyteczna.

Trafo z całym swoim entouragem: historią bezdomnego z rozbitą przez kiboli czaszką, który spał pod kołdrą z zepsutym wzorem Mondriana, znaleziskami-odpryskami ludzkiej historii – tymi wygrzebanymi w śmieciach dzbanuszkami, odłamkami gigantycznych bezpieczników i szkła zbrojonego, a także gumową syrenką wielkości breloczka do kluczy – wszystko to będzie stanowić archeologiczne znalezisko widziane oczami przyszłości – zamrożone w roku 2016. Oddane innym gatunkom, które dopiero będą musiały się nauczyć, czym są bezpieczniki, breloczki i Mondrian, żeby zrozumieć niestabilność ludzkiej kultury.


Autorką tekstu jest Joanna Rajkowska

artystka wizualna, która mieszka i pracuje w Warszawie i Londynie. Rajkowska jest artystką wszechstronną, jednak jej najbardziej znane prace to projekty publiczne. Aby je zbudować, wykorzystuje realnie istniejące miejsca, energie, organizmy i materiały. Używa przy tym elementów tak różnorodnych jak rośliny, budynki, obiekty znalezione, wodę, dym czy dźwięk. W ramach projektów publicznych, jak i poza nimi, Rajkowska produkuje filmy, fotografie i modele. 

Pozostałe „Narracje o Trafostacji” poznasz TUTAJ

- Czytaj także

Polecamy

Zobacz więcej